Sen tiu amo oni povas vivi

Koron havi sekan kiom nukseto

Etan sorton per fingra ingo trinki

For de c^agrenoj kaj kunsento



Lau~ propra mezuro havi esperon

En maluma vivi kas^ejo

Pri putrolumo "tagig^as" diri

Pri la sunbrilo, ne mencii



Kia amo mankas al ili

Similaj al fenestro bruligita

Rompita vitro, funo disblovita

Arbo subite faligita?



La arbo apenau~ kreskis en teron

G^iajn radikojn fors^iris vento

G^i perdas jam sian verdecon

Kaj vivos nur iom da tempo

Jam ne susuras en arbokoruso



Tero patruja, hela tero

Falinta arbo mi ne estos

En c^iu tag` pli vin enkreskas

G^oje, malg^oje, fiere, kolere



Ne estos mi s^irita fadeno

Ne uzos senvaloramn vorton

Oni povas ne ami kaj vivi

Sed sen tiu amo ne povas verki

Tradukis Danuta Kowalska

"Gawęda o miłości ziemi ojczystej"

Bez tej miłości można życ,

mieć serce puste jak orzeszek,

malutki los naparstkiem pić

z dala od zgryzot i pocieszeń,

na własną miarę znać nadzieję,

w mroku kryjówkę sobie uwić,

o blasku próchna mówić "dnieje",

o blasku słońca nin nie mówić.



Jakiej miłości brakło im,

że są jak oko wypalone,

rozbite szkło, rozwiany dym,

jak drzewo z nagła powalone,

które za płytko wrosło w ziemię,

któremu wyrwał wiatr korzenie

i jeszcze żyje cząstką czasu,

ale już traci swe zielenie

i już nie szumi w chórze lasu?



Ziemio ojczysta, ziemio jasna,

nie będę powalonym drzewem.

Codziennie mocniej w ciebie wrastam

radością, smutkiem, dumą, gniewem.

Nie będę jak zerwana nić.

Odrzucam pusto brzmiące słowa.

Można nie kochać cię - i żyć,

ale nie można owocować.



Ta dawność jej w głębokich warstwach...

Czasem pośrodku drogi stanę:

może nieznanych pieśni garstka

w skrzyni żelazem nabijanej,

a może dzban, a może łuk

jeszcze się w łonie ziemi grzeje,

może pradawny domu próg

ten, którym wkroczykiśmy w dzieje?



`Stąd idę myślą w przyszłe wieki,

wyobrażenia nowe składam.

Kamień leżący na dnie rzeki

oglądam i kształt jego badam.

Z tego kamienia rzeżbiarz przyszły

wyrzeżbi głowę rówieśnika.

Ten kamień leży w nurcie Wisły,

a w nim potomna twarz ukryta.



By na tej twarzy spokój był

i dobroć, i rozumny uśmiech,

naród mój nie żałuje sił,

walczy i tworzy, i nie uśnie.

Pierścienie świetlnych lat nad nami,

ziemia ojczysta pod stopami.

Nie będę ptakiem wypłoszonym

ani jak puste gniazdo po nim.